Yeon Hyung Kyu został zabrany do szpitala razem z Park Dong Hoon, ale właściwie nie odniósł żadnych obrażeń. Jednak ratownicy uznali, że jest w szoku i musi być obserwowany przez jakiś czas. W karetce siedział, jak spetryfikowany, bez ruchu i bez żadnego wyrazu na twarzy. Podano mu leki uspokajające i pozwolono siedzieć w tylnej części miejsca przeznaczonego dla pacjentów. Cała uwaga ratowników skupiła się na Dong Hoon. Rozcięto mu ubranie i uruchomiono respirowanie mechaniczne. Kontrolowano jego parametry życiowe. Jedne z ratowników na bieżąco udzielał informacji dla szpitala, do którego był wieziony, aby tam przygotowano odpowiednie służby i pomieszczenia. Nie wyglądało to dobrze.
Nawet odrętwiały Hyung Kyu zdawał sobie sprawę, że jest źle, nawet bardzo źle. Nagle zaczął odczuwać drżenie całego ciała, którego nie mógł opanować. Dostrzegł to jeden z ratowników i okrył kocem termicznym zwracając się do niego spokojnym, pełnym otuchy tonem.
– Proszę się nie martwić, to nie wygląda dobrze, ale pana przełożony żyje i daje sobie radę. Szpital jest już przygotowany i zostanie oddany w dobre ręce. – tłumaczył rozdygotanemu mężczyźnie – Wyjdzie z tego – dorzucił ściskając mu drżące dłonie w geście dodania odwagi.
Kiedy dojechali na miejsce, co prawda Yeon Hyung Kyu wyszedł pierwszy z karetki, aby zrobić miejsce na wyjazd noszy, ale to Park Dong Hoon zajęto się jako pierwszym. Oddelegowana do niego ekipa już czekała przed wejściem i natychmiast go przejęła szybko wwożąc do środka. Dopiero wówczas ktoś podszedł do drugiego pacjenta, posadził na wózku i zabrał na oddział ratunkowy.
Minęła może godzina, nim biedny Hyung Kyu pół leżąc na łóżku kończył przyjmowanie kolejnej kroplówki i powoli wychodził z odrętwienia.
– Czy ktoś w pracy już wie o wypadku? – to była pierwsza jego myśl – Czy jego rodzina wie już o tym? – nie potrafił odtworzyć biegu wydarzeń, które się dopiero co rozegrały.
Poszukał telefonu w kieszeni służbowej kurtki i wybrał numer szefa sekcji, Song Seok Beom. Ten dość długo nie odbierał, ale w końcu najwyraźniej już zakropionym alkoholem głosem zapytał:
– Łe? Skończyliście już? Chcecie do nas dołączyć?
Hyung Kyu przez chwilę się zastanawiał, bo jego umysł był wciąż otępiały.
– Hyung… – wydusił zachrypniętym głosem – hyung…
– Łe, łe, łe? – wyduś wreszcie, o co chodzi? – niecierpliwił się Seok Beom, a tle słychać było nawoływania reszty towarzystwa.
– Hyung… był wypadek… szef jest w szpitalu… Chyba go operują…
W słuchawce zapadła cisza, bo Seok Beom nakazał ręką, by towarzystwo się uciszyło. W jednej chwili wytrzeźwiał i zarzucił młodszego przyjaciela lawiną pytań.
– Jaki wypadek? Co się stało? Gdzie jesteście? W jakim szpitalu? Jaka operacja? – i dużo więcej znaków zapytania posypało się w stronę wciąż roztrzęsionego Hyung Kyu. – Zaraz tam będziemy! – rzucił na koniec.
I rzeczywiście, nie minęło 20 minut, jak on i Dae Ri wpadli z impetem do szpitala. Odszukali Hyung Kyu i teraz już twarzą w twarz rzucali pytaniami. Jednak dość szybko zorientowali się, że ten nie jest w najlepszej kondycji i przystopowali trochę. Seok Beom stwierdził, że pójdzie dowiedzieć się osobiście, a Kim Dae Ri podsunął sobie stołek i usiadł przy koledze. Jeszcze nigdy nie widziano na jego twarzy takiej powagi, jak teraz.