Gi Hoon bowiem tylko z pozoru sprawiał wrażenie niedojrzałego, porywczego faceta. Tymczasem to był mężczyzna bardzo wrażliwy, odbierający bardzo nawet bardzo subtelne sygnały ze swojego otoczenia. Jako człowiek z wyższym wykształceniem, jako reżyser umiał je prawidłowo klasyfikować i rozumieć. Przy tym wydawał się mieć więcej z introwertyka, niż ekstrawertyka, choć jego wybuchowa natura nie jednego wyprowadzała w pole.

Odkąd powrócił do branży po wielu latach bezrobocia i marnowania swoich możliwości i po ciekawym doświadczeniu pracy jako sprzątacz, zadziwiał innych swoim bystrym i świeżym spojrzeniem na rzeczywistość, oryginalnymi pomysłami i konsekwencją w budowaniu narracji. Był w tym niedościgniony dla wielu kolegów, których kariera rozwijała się podczas, gdy on był outsiderem i miał wrażenie, że wylądował na śmietnisku twórców filmowych.

Kiedy na kilka miesięcy rozstał się z Yu Ra, napisał swój pierwszy scenariusz po okresie upadku i potem bardzo szybko dostał środki na jego realizację. Swoim pierwszym filmem po powrocie do koreańskich produkcji filmowych, rozbił bank i zdeklasował całe rzesze przeciętnych reżyserów. Nikt już się z niego nie śmiał, nie krytykował, ani nie unikał. A po otrzymaniu prestiżowych nagród, to agencje i producenci walczyli o pozyskanie jego dla swoich projektów.

Tak, moi kochani, Park Gi Hoon odniósł ogromny sukces i kiedy poczuł się wreszcie coś wart, przestał odsuwać od siebie ukochaną kobietę. Zeszli się znowu  z Choi Yu Ra, która, jak wiecie z jego wcześniejszą pomocą, odzyskała pewność siebie i swoich umiejętności i mogła już swobodnie zachowywać się na planie i przed kamerą. Też była sławna i od kilku lat na topie.

Ale wróćmy do wątku, w którym najmłodszy z braci mając świadomość, że Dong Hoon kocha Lee Ji An, nawet jeśli to ukrywa przed samym sobą, potrzebuje teraz jej obecności. Bardzo tego potrzebuje! O tym fakcie zdawała sobie jeszcze tylko jego szwagierka i mimo, że dziewczyna właściwie stała się jej rywalką, jeśli chodzi o uczucia męża, ze względu na to, że go tak zdradziła, akceptowała taki stan rzeczy i postanowiła tak opracować grafik dyżurów, aby JI An była przy Dong Hoon jak najwięcej, nie spotykając się przy tym ani z jego mamą, ani z synem.

Nie było to dla niej łatwe i przyjemne, jednak postanowiła, ze naprawi tyle, ile się tylko da, więc naprawdę szczerze się starała. Gi Hoon czasem wychodził z podziwu nad jej pokorą i uczciwością w podejściu do jego młodszego hyunga. Doceniał jej delikatność, poświęcenie i konsekwencję. Czasem nawet łapał się na myślach, kiedy żałował tej okrutnej zdrady. Jako mężczyzna i jako brat Dong Hoon wiedział, że o pełnym powrocie do siebie tej dwójki nie ma mowy. Choćby chcieli. Nie było już możliwe, aby jego starszy brat kiedykolwiek z miłością, a tym bardziej z namiętnością wziął swoją żonę w ramiona, całował i kochał się z nią, jak dawniej. To było już niemożliwe. I trzeba było się z tym pogodzić.

Dlatego uważnie obserwował Dong Hoon w kontekście jego nowego uczucia. Zawieszonego w próżni i w oczekiwaniu. Czasem jakby od niechcenia wypytywał go o Ji An nie wymieniając jej imienia, ale zauważył, że tylko tym rozstraja brata, więc przestał badać sytuacje w ten sposób. Ale ponieważ miał teraz znowu mnóstwo pożytecznych kontaktów, wykorzystywał je, aby trzymać rękę na pulsie tego, co porabia Lee Ji An, czy się z kimś umawia i w jakim towarzystwie się obraca.

Dlatego od razu wiedział, kiedy została przeniesiona do Seulu, co go bardzo ucieszyło, bo teraz mógł osobiście od czasu do czasu sprawdzać, co u niej. Nie ujawniając się oczywiście. Zdawał sobie sprawę i właściwie liczył na to, że tych dwoje wkrótce się spotka, jak już się zobaczą, nie było opcji, by nie powróciła siła ich uczuć. Jego intuicja reżyserska nie pozostawiała wątpliwości, że Park Dong Hoon i Lee Ji An nieuchronnie skazani są na przepiękną, głęboką, czystą miłość. Bardzo czekał na moment, kiedy ona wreszcie wybuchnie.

Zupełnie tak, jak my, prawda?

Scroll to Top