Rano, na dyżur przy Dong Hoon, pojawił się Gi Hoon. Nie był – oczywiście – zaskoczony obecnością Lee Ji An, bo razem ze swoją szwagierka uczestniczył w tej specyficznej konspiracji i chętnie zgodził się na taki grafik, że albo będzie przychodził zmienić Ji An, albo ona jego. W zależności od potrzeby. No i tym razem to była ich pierwsza zmiana.
Ji An Już nie spała, gdy zapukał do sali. Właściwie, to tamta nocna drzemka była jedyną podczas tego pierwszego jej dyżuru. Resztę czasu spędziła na rozmyślaniach i słuchaniu oddechu Dong Hoon. Nie czuła się zmęczona i chętnie posiedziałaby dłużej, ale po Gi Hoon do szpitala miała przyjechać ich mama, więc musiała się stąd usunąć. Kolejny raz była wyznaczona późny wieczór i noc za dwa dni. Wydawało się jej to tak odległe, ale nie skarżyła się. Wiedziała, że jej ahjussi ma wielu bliskich, którzy chcieli być przy nim i wspomagać jego rodzinę. Musiała się z tym pogodzić.
– Dzień dobry! – Gi Hoon przywitał się z nią grzecznie i przyjaźnie. Badawczo obserwował jej zachowanie. Nie widział jej odkąd pożegnali się przed jej wyjazdem do Busan.
– Dzień dobry! – Ji An też ukłoniła się i odsunęła od łóżka.
– Jakieś zmiany? – zapytał Gi Hoon – Coś się działo w nocy? – dopytywał, aby podtrzymać rozmowę, bo wszyscy dyżurujący mieli obowiązek natychmiast go informować, gdyby działo się coś niepokojącego, a ponieważ nie było żadnych telefonów od niej, wiedział, że noc minęła spokojnie.
– Nie! Nic się nie działo. – odpowiedziała Ji An – Pielęgniarka była kilka razy, ale twierdziła, że wszystko jest w normie. – relacjonowała uprzejmie.
– To dobrze. – stwierdził Gi Hoon – Możesz już iść. Bardzo ci dziękujemy – dodał.
– To ja dziękuję, że mogę choć trochę pomóc i posiedzieć przy ahjussim – powiedziała to spuszczając oczy, bo wiedziała, jak dziwnie musiało to brzmieć z jej strony.
Jednak Gi Hoon zachowywał się bardzo naturalnie i swobodnie i z jego strony nie była to żadna gra, ani poza. Naprawdę chciał, aby Ji An czuła się wśród nich dobrze. Pamiętał, ile siły i nadziei wnosiła w życie jego brata w najtrudniejszych chwilach i że robiła to zupełnie bezinteresownie. Miał do niej pełne zaufanie, bo już dawno wykazała swoją niezwykłą lojalność i oddanie. Sam jeszcze tego sobie nie uświadamiał, ale naprawdę ją polubił i dostrzegał w niej więcej dobra, niż inni. Kto wie, czy nie więcej, niż Dong Hoon. Ale nad tym zastanowimy się później.
Ji An natomiast odczuwała wobec niego pewien rodzaj dyskomfortu. Zastanawiała się, dlaczego Yoon Hee wprowadziła młodszego brata Dong Hoon do konspiracji. Kiedy krzątała się zbierając swoje rzeczy, aby wyjść, kątem oka obserwowała go, ale nic nadzwyczajnego nie dostrzegała. Dawniej, kiedy słuchała różnych jego wyskoków podczas picia, czy innych okazji, wydawał się jej mocno narwany i niezrównoważony. Jednak teraz sprawiał zupełnie inne wrażenie. Był spokojny, przyjazny i bardzo oddany swojemu bratu, a wobec niej wydawał się szczery i… prawie jak starszy brat. Tak to wewnętrznie odbierała. Sama była zaskoczona swoją tak pozytywną reakcją na najmłodszego z braci Park.
– To ja wychodzę. Do widzenia! – ukłoniła się przed otworzeniem drzwi.
– Do widzenia! – odwrócił się grzecznie do niej i ukłonił – To kiedy masz następny dyżur? – zapytał bardzo ciepło.
– Za dwa dni przychodzę znowu na noc – brzmiała odpowiedź.
– Acha, to będziesz wtedy mnie zmieniać – uśmiechnął się przyjaźnie.
– Do widzenia! – ukłoniła się jeszcze raz i po cichu wyszła z sali.
Gi Hoon i odnotował w swojej głowie, że zrobiła to bardzo subtelnie i całkowicie świadomie. Lubił ludzi delikatnych i zdających sobie precyzyjnie sprawę z tego, jak się zachowują w każdym detalu. Ji An i tutaj zdała egzamin z wysoką oceną.