Yoon Hee jednak pamiętała o obietnicy złożonej Ji An i zatelefonowała do niej, jak tylko wszyscy się rozeszli. Nie było to zbyt szybko oczywiście, bo każdy chciał się nacieszyć tym osiągnieciem Dong Hoon. W sukurs jednak przyszedł sam lekarz prosząc obecnych, aby dali pacjentowi odpocząć, gdyż jeśli on ich słyszy, a nie widzi i nie może się poruszać, na pewno odczuwa duży dyskomfort. Trzeba dać mu dużo spokoju, aby oswoił się ze swoim stanem i powoli informować go o tym co się z nim stało i co jeszcze go czeka.

Nie musiał tego dwa razy powtarzać. Nawet mama nie ociągała się, tylko pokornie wyszła, zostawiając na miejscy jedynie Yoon Hee, która oficjalnie przejęła dyżur Ji An.

– Dzwonię do ciebie ponownie tak, jak się umówiłyśmy – rozpoczęła rozmowę bez ceregieli – Trochę to potrwało, bo wszyscy byli tak podekscytowanie, że nie chcieli wyjść, aż ich lekarz musiał przepędzić – starała się być bezpośrednia, ale cały czas wyczuwała dziwny dystans Ji An.

– Dziękuję – brzmiała krótka odpowiedź.

– Jeśli chodzi o Dong Hoon – Yoon Hee przeszła do sedna – lekarz potwierdził, że rzeczywiście jest już z nami w kontakcie i wygląda na to, że jest w miarę świadomy, co się dzieje. Wytłumaczył mu po krótce jego obrażenia i stan oraz to, dlaczego jego twarz jest cały czas zabandażowaną. Dong Hoon kilka razy sensownie odpowiadał na jego pytania. – zamilkła na chwilę czekając na ewentualne pytania Ji An.

– Ahjumma, czy lekarz mówił, kiedy odsłonią mu chociaż oczy i usta? – zapytała wprost.

– No cóż nie powiedział tego jednoznacznie, ale z kontekstu wynikało, że w ciągu najbliższej doby sprawdzą, czy można już zakładać bandaże tak, by nie zasłaniały mu oczu i ust.

– Ahjumma… – Ji An trochę zmieniła ton wypowiedzi.

– Tak? – zachęcała ja Yoon Hee – Śmiało, pytaj o co chcesz?

– Czy mogłybyśmy się spotkać gdzieś na chwilę rozmowy?

– Oczywiście – brzmiała szybka odpowiedź, ale Yoon Hee najwyraźniej była zaskoczona tą propozycją – Jak chcesz, możemy się spotkać jutro jak będziesz mnie zmieniała na dyżurze w tej kawiarni obok szpitala, dobrze?

– A kto zostanie z ahjussim? – Ji An zawsze dbała o niego przede wszystkim.

– Spokojnie, nic mu się nie stanie, jak będzie przez pół godziny sam. Ma przecież medyczną opiekę. – zapewniała.

– Dobrze, w takim razie przyjdę wcześniej i będą na panią czekała w kawiarni. Dziękuję za informacje o ahjussim.

– Nie ma za co. Masz pełne prawo, by o tym wiedzieć. Czy chcesz jeszcze o coś zapytać?

– Nie. Dziękuję. – odpowiedź Ji An znowu była krótka bez chęci kontynuowania rozmowy.

– No do będę kończyła. – stwierdziła Yoon Hee – Spotkamy się jutro. Do widzenia Ji An!

– Do widzenia! – odpowiedziała, po czym usłyszała sygnał, że połączenie zostało zakończone.

Ji An znowu miała mieszane uczucia i nastrój. Z jednej strony tak bardzo cieszyła się, że ahjussi jest już w kontakcie ze światem, ale z drugiej strony odbierała intuicyjne jego ból, zagubienie, niepewność. Chciała dać mu wsparcie będąc przy nim cały czas, ale to było niemożliwe. I tym razem nie mogła nic na to poradzić. Musiała zaakceptować tę sytuację i dać mu tyle pociechy, ile mogła. Z tą myślą zasnęła nad ranem, a Jeong Hui wstając do pracy, chodziła na palcach, by jej nie obudzić. Widziała i słyszała wszystko, więc o nic już nie chciała jej pytać.

– Biedna dziewczyna – pomyślała tylko – Na pewno chciałaby siedzieć cały czas przy Dong Hoon, a nie może. Niech sobie pośpi skoro udało się jej zasnąć. – podciągnęła delikatnie jej kołdrę, która się zsunęła i wyszła cichutko ze swojego pokoiku nad restauracją.

Scroll to Top