Yoon Hee powiedziała Ji An, że za chwilę tam będzie, jak zna życie, pojawi się również teściowa, bracia i może nawet któryś kumpli Dong Hoon. Kazała jej być gotową do wyjścia, a najlepiej już wyjść, żeby nie było niezręcznej sytuacji, gdyby mama Dong Hoon jakimś cudem pojawiła się w szpitalu zbyt szybko.
– Ja już wyjeżdżam z pracy – mówiła do Ji An – więc nie musisz się martwić, że zostanie na kilka minut sam. Naprawdę. – wyraźnie nalegała.
– Oczywiście – Ji An odpowiadała dość spokojnie, choć nie była zadowolona z takiego obrotu sytuacji – Spodziewała się, że jeszcze sobie ‘porozmawia’ z ajuhssim, ale co było robić. Jego żona miała rację. Zaraz w szpitalu pojawi się sporo najbliższych, więc lepiej nie robić dodatkowego zamieszania.
Spakowała swoją torebkę, wzięła żakiet i po cichu wyszła. Nawet nie poczekała na informacje od lekarza. Uznała, że lepiej będzie, jak przekaże je żonie albo matce. W końcu formalnie nic jej nie łączyło z Park Dong Hoon.
Wyszła ze szpitala boczny wyjściem. Odczuwała jednocześnie radość, że jej ahjussi zaczyna się komunikować, ale była rozczarowana tym, że musiała wyjść w tak ważnym momencie. Świat wokół niej jakby naraz nabrał światła i wibracji. Wcześniej przestała w ogóle dostrzegać eksplozję wiosny, a z nią kolorów, zapachów i dźwięków. Dawniej, jak wiecie, nie lubiła żadnej pory roku, ale tym razem piękno budzącej się przyrody i radość z budzącego się ahjussi nałożyły się na siebie i miała wrażenie, że rozpierają się w jej sercu, aż brakowało tchu.
Kiedy jechała już metrem, zatelefonowała do niej Yoon Hee.
– Ji An, bardzo cię przepraszam, że musiałaś wyjść w takim momencie – usłyszała szczerą reakcję z jej strony – Wiem, że to nie jest sprawiedliwe, bo na pewno masz tym wiele zasługi, ze Dong Hoon tak szybko reaguje na bodźce z zewnątrz…
– Nic nie szkodzi – przerwała jej Ji An – Ja rozumiem… Naprawdę, proszę się o mnie nie martwić. Najważniejszy jest ahjussi – zapewniała.
– To prawda – potwierdziła jego żona – Ale mimo to czuję się niezręcznie z twojego powodu… – zrobiła pauzę – naprawdę wszystko w porządku? Widzisz, dobrze zrobiłyśmy, bo ledwo zdążyłam wejść do sali Dong Hoon, jak pojawiła się teściowa ze szwagrami. Teraz wyszłam na chwilę, by do ciebie zatelefonować. Nawet jeszcze dobrze nie znam opinii lekarza, Ty na pewno też chcesz się dowiedzieć, co oni na ten temat sądzą. – mówiła jednym tchem, bo spieszyło jej się, aby wrócić do Sali – Dlatego zatelefonuję dziś do ciebie jeszcze raz, dobrze?
– Oczywiście – odpowiedziała Ji An – Będę ogromnie wdzięczna za informacje – dodała.
– W takim razie jesteśmy umówione. Do usłyszenia. – i Yoon Hee rozłączyła się.
Ji An jeszcze przez chwilę wpatrywała się w wyświetlacz telefonu, jakby znowu chciała za jego pośrednictwem wiedzieć wszystko, co dzieje się u ahjussi. Ale ten okrutnie milczał i tym razem zdana była na cierpliwe oczekiwanie informacji od Yoon Hee. Nie wiedziała nawet, kiedy ona znajdzie czas, aby je przekazać. Szary, dobrze znany smutek, znowu powrócił do jej serca i nawet w metrze zrobiło się ciemniej i pusto.