Siedziała przy nim aż do rana. Nie pamięta, kiedy zasnęła z głową opartą o brzeg łóżka i jedną ręką położoną na dłoni Dong Hoon. Kiedy się ocknęła odrętwiała, spostrzegła, że to jego dłoń czule przykrywa jej własną. Podniosła głowę i zobaczyła wpatrujące się w siebie oczy Dong Hoon. Była pewna, że się lekko uśmiechają.

– Anjo! – usłyszała chrapliwe przywitanie.

– Ahjussi! Od kiedy nie śpisz? Nic cię nie boli? Muszę powiadomić lekarzy – była wściekłą na siebie, że tak nawaliła.

– Spokojnie, Ji An – powiedział cichym głosem – już tu byli. Wszystko jest dobrze – uspokajał zdenerwowaną opiekunkę.

– Jak mogłam tak mocno zasnąć? – Ji An wstydziła się i wściekała jednocześnie – Przepraszam! Bardzo przepraszam!

– Przestań – poprosił – chciał jej powiedzieć coś bardzo ważnego, ale nie wtedy, gdy była taka poruszona. Przytrzymał więc jej dłoń dając znak, by usiadła na krześle obok.

Usiadła posłusznie, ale wstydziła się spojrzeć mu w oczy. Siedzieli więc dość długą chwilę w milczeniu tak, że słychać było tylko pikanie pozostałej wciąż aparatury szpitalnej.

– To ja pójdę porozmawiać z lekarzami – Ji An chciała wstać, ale Dong Hoon potrzymał ją już całkiem silnym uściskiem. Pozostała więc przy jego łóżku wciąż trochę roztrzęsiona.

Dong Hoon nie spieszył się. Pogłaskał jej dłoń, a potem podniósł ją lekko i złapał w obie swoje ręce. Ji An patrzyła na to z niedowierzaniem. Wreszcie odważyła się spojrzeć w jego oczy. Były załzawione.

– Ahjussi, czy coś ciebie boli? Dlaczego płaczesz? – zapytała zakłopotana.

– Ji An – starał się mówić, jak najciszej, aby nie zmęczyć wciąż obolałych strun głosowych i gardła – Ji An – ja bardzo chciałem przyjść na nasze umówione spotkanie…  Bardzo się cieszyłem…

– To nie jest teraz ważne – Ji An zaoponowała.

– Jest ważne… Pewnie było ci przykro… Może się nawet wystraszyłaś… – przerwał na chwilę, by dać sobie odpocząć, ale cały czas ściskał obiema dłońmi jej rękę.

Lee Ji An była tak zszokowana tym, co działo się tego poranka, że całkiem zamilkła i już nie sprzeciwiała się poczynaniom Dong Hoon.

– Chciałem wtedy powiedzieć ci coś bardzo ważnego… – kontynuował już znacznie poważniejszym tonem, ale znowu zrobił długą pauzę szukając odpowiednich słów – Widzisz… Ja bardzo tęskniłem za tobą…i bardzo chciałem cię znowu zobaczyć… Chciałem ci powiedzieć… – spojrzał na nią z bólem w oczach – eee teraz to już nie ma znaczenia… – nagle zmienił swój ton, puścił dłoń Ji An i odwrócił głowę w drugą stronę.

Ji An i tak dostrzegła, że zaczął płakać. Podniosła się, jak oparzona, złapała papierową chusteczkę i podeszła do niego od drugiej strony, by otrzeć mu łzy, które wpływały pod bandaże.

– Ahjussi! – nachyliła się i delikatnie otarła jego oczy – Czy ty myślisz, że ja nie wiem, co chciałeś i chcesz mi powiedzieć? – spojrzała mu prosto w oczy – Naprawdę?

Dong Hoon wytrzymał to jej surowe spojrzenie i widać było, że waży kolejne słowa, jakie chce jej przekazać, ale Ji An go uprzedziła.

– Chciałeś mi powiedzieć, że odejdziesz od żony, bo syn już jest wystarczająco dojrzały, że pozostaje jeszcze kwestia twojej mamy, której nie chcesz martwić rozwodem. Chciałeś mi powiedzieć, że beze mnie nie byłeś i nie będziesz szczęśliwy… – mówiła, jak nakręcona – i wreszcie chciałeś sprawdzić, jakie są moje plany i uczucia – skończyła wracając na właściwą stronę łóżka odprowadzana otępiałym z wrażenia wzrokiem Dong Hoon. Stanęła nad nim i tym swoim upartym spojrzeniem dopowiedziała całą resztę.

Chyba zrozumiał, bo w jego oczach pojawiły się ogniki nadziei. Jeszcze przesłonięte mgłą wzruszenia, ale już coraz wyraźniejsze. Znowu złapał jej rękę.

– Ji An – chciał coś powiedzieć, ale ona znowu mu przerwała.

– Tak, wciąż cię lubię, ahjussi… – wypaliła – ustawiłeś poprzeczkę tak wysoko, że nie znalazł się żaden mężczyzna, który by mnie poruszył choćby trochę – dodała – Nie, nie byłam w pełni szczęśliwa, bo to jest niemożliwe bez ciebie – jej prostolinijność znowu powalała – Nie przeszkadzają mi twoje rany, zmieniony wygląd i głos, twój wiek i skomplikowana sytuacja – ciągnęła bezlitośnie szczerze – chce być tylko blisko ciebie, bo inaczej nie będę szczęśliwa… – o! zrobiła krótką pauzę i spojrzała surowo na Dong Hoon – i myślę, że ty nie będziesz szczęśliwy beze mnie – zakończyła stanowczym tonem, co było dość nowe w jej osobowości.

Scroll to Top