Jeong Hui ogarnęła się, jak mogła, podniosła Ji An do pozycji siedzącej, oparła ją o ścianę i przytrzymując ją sięgnęła po dzbanek z wodą, który miała na szafce. Nalał trochę do szklani i podała dziewczynie do wypicia. Cały czas mówiła do niej łagodnym głosem, starając się ją uspokoić i przywróć do zmysłów.
Kiedy Ji An już stabilnie i o własnych siłach siedziała wsparta o ścianę, Jeong Jui szybko zeszła do łazienki, aby namoczyć zimną wodą mały ręcznik, a wracając z powrotem przyniosła również woreczek z lodem i butelkę soju z kieliszkami. Pomyślała, ze te rzeczy mogą się jeszcze przydać.
Lee Ji An nadal siedziała prawie bez ruchu, ale progres był taki, że zaczęła cichutko płakać, co oznaczało, że emocje znalazły wreszcie ujście, co – oczywiście – było dobrym znakiem.
– Napij się jeszcze, kochana – podała jej jeszcze raz wody, a na podłodze przed nią postawiła soju i dwa kieliszki. Liczyła na to, że alkohol pomoże przyjaciółce uwolnić ból, emocje i może słowa. To przyniosłoby jej przynajmniej małą ulgę, bo w tej chwili była kłębkiem cierpienia.
– Dziękuję – wyszeptała niemal bezgłośnie Ji An – Czy możesz mi opowiedzieć, co się stało i jak bardzo poważny jest stan mojego szefa? – dorzuciła drżącym głosem.
– Powiem ci wszystko co wiem, ale może najpierw strzelimy sobie po kieliszku soju, to się trochę wyluzujesz? O? – nalała do obu kieliszków i jeden z nich włożyła do ręki Ji An.
Ji An podniosła alkohol do ust i wypiła beznamiętnie. Wydawało się, że po prostu wykonuje komendy swojej przyjaciółki. Ta wzięła z jej ręki kieliszek i napełniła jeszcze raz.
– Nie żałuj sobie – dodała – będzie ci trochę lżej – no śmiało. Ja też wypiję.
Po tych dwóch kieliszkach Jeong Hui odczekała jeszcze kilka chwil, aby alkohol zrobił swoje i zaczęła wyjaśniać zszokowanej Ji An, co się stało i jakie procedury musiał przejść Dong Hoon. Sama przy tym co chwilę musiała wycierać oczy i nos, bo znowu polały się łzy, choć tak bardzo chciała trzymać fason ze względu na Ji An.
Ta siedziała nadal nieruchomo pod ścianą, wpatrywała się matowym wzrokiem przed siebie, ale widać było, że słucha uważnie. Po jej policzkach nie lały się pojedyncze łzy, tylko dwa strumienie łez, które kapały na jej podkurczone pod brodę kolana. W pewnym momencie zaczęła drżeć na całym ciele i zaraz potem z jej piersi wyrwał się koszmarny szloch.
Jeong Hui znowu była przerażona, bo tym razem Ji An wpadła w drugą skrajność i trudno ją było ukoić. Postanowiła więc dać się jej wypłakać i przynajmniej częściowo wyrzucić z siebie ogromny ładunek cierpienia. Ji An bełkotała na zmianę:
– Przepraszam, chciałam zatelefonować wcześniej, naprawdę chciałam, przepraszam! Nie umieraj! Zostań ze mną! Co ja bez ciebie zrobię? Przepraszam! – i tak przez dłuższą chwilę.
Jeong Hui podawała jej kolejne chusteczki i głaskała po głowie, po plecach, sama roniąc przy tym wiele łez.