Ji An postanowiła, że w sobotę, oprócz spotkania ze swoim ahjussim, nic innego ważnego nie będzie robiła. Wstała dość wcześnie, w dość dobrym nastroju i wybrała się na szybkie zakupy, bo w lodówce wiało już pustką po całym tygodniu pracy. Wracając ze spożywczych zakupów na chwilę zatrzymała się przed wystawą sklepu z markowymi ciuchami, bo na wystawie przyciągnęły jej uwagę fajne… tak, tak, trampki! Pod tym względem bardzo się nie zmieniła. Lubiła prostotę i wygodę.
– Hmm, a może włożę takie na spotkanie – pomyślała z przekorą, bo wciąż pamiętała, jak Dong Hoon przezywał, że zimą nosi takie nieadekwatne buty. – Te przynajmniej maja dobrą markę i ładny kolor.
Teraz stać ją było nawet na niespodziewane fanaberie, które jej się nie przytrafiały. Jednak dziś miała tak dobry humor, że nawet kupienie czegoś niepotrzebnego wydawało się na miejscu. Weszła, kupiła. Nawet nie przymierzała, bo wiedziała, że będą akurat. Wróciła do domu i dopiero teraz przygotowała sobie śniadanie.
Patrzyła na nowy nabytek i zastanawiał się, co do nich włoży. Nie zamierzała ubierać się jakoś specjalnie elegancko, ale chciała jasnymi kolorami zaznaczyć, że w jej sercu też już jest znacznie więcej światła. Koniec końców zdecydowała się na spodnie dżinsowe, T-shirt w kolorze zbliżonym do nowych trampek, czyli błękitnym i na to dużą koszulę z kołnierzem, rozpinaną, w białym kolorze.
Makijaż był bardzo delikatny. Odkąd pracowała z Busan, przyzwyczaiła się, że jak inne kobiety, podkreśla swoje walory twarzy, a ukrywa mankamenty. Mogła sobie na to pozwolić i nawet sprawiało jej to przyjemność, że nie odstawała od swoich koleżanek w pracy. I to była jedna z mniej znacznych zmian u Ji An.
Około drugiej po południu była już w pełni gotowa. Za pół godziny miała zamówioną taksówkę. Pozostało tylko oczekiwanie. Nie była zdenerwowana, ale na pewno była podekscytowana. W końcu to nie było jakieś tam spotkanie. To było spotkanie po latach z jej ahjussim, z osobą dla niej najważniejszą, choć wciąż tak oddaloną fizycznie.
Myśląc o tym od przebudzenia, zapomniała o dziwnym niepokoju, jaki ją wczoraj dopadł. Widać emocje dnia dzisiejszego przebiły wcześniejsze niepokojące doznania. Czekając tak na spotkanie, nie planowała ani, co będzie mówić, ani jak będzie się zachowywać. Nigdy nie lubiła nic udawać, ani kreować się na kogoś, kim nie jest, a już na pewno nie przed Park Dong Hoon. Przed nim zawsze była szczera, nawet, kiedy nic nie mówiła.
– Pora wyruszać – spostrzegła około wpół do trzeciej. Wstała, ostatni raz rzuciła okiem na swoje odbicie, wzięła torebkę i przed drzwiami włożyła nowe trampki – Fything! – powiedziała do siebie na szczęście i wyszła z mieszkania.