Lee Ji An tak, jak przewidywała, z trudem wyszła z sali, gdzie leżał jej ahjussi. Jeong Hui i Yoon Hee zdawały sobie sprawę, co dzieje się z dziewczyną, ale ponieważ w pomieszczeniu była mama Dong Hoon, nie chciały wprowadzać niepotrzebnego zamieszania. Ta kobieta i tak bardzo cierpiała, co należało uszanować i nie wystawiać jej na nowe wstrząsy.
Dlatego obie, jak mogły, delikatnie i przyjaźnie wzięły Ji An pod ręce rozmawiając przy tym między sobą. Miały nadzieję, że to nie wyglądało dziwnie w oczach starszej kobiety. Za drzwiami Jeong Hui objęła odrętwiałą ponownie Ji An i posadziła na najbliższym krześle.
– Wiem, kochana, wiem, jak ci ciężko, ale musiałyśmy wyjść… – tłumaczyła – Mama Dong Hoon nie może już mieć więcej do dźwigania, rozumiesz, prawda?
– Ji An – Yoon Hee kucnęła przed siedzącą i objęła ją ramionami – dziękuję ci, że tu przyszłaś, bardzo.
Ji An lekko podniosła zapłakane oczy i spojrzała na nią. Przypomniały jej się czasy, gdy pomagała jej w zeznaniach na policji. Nadal czuła do niej niechęć pomieszaną z zazdrością o to, że ona mogła być fizycznie przy Dong Hoon, choć między nimi nie było już uczucia. Nie miała jednak ani siły, ani ochoty odezwać się do tek kobiety, która zdradziła tak wspaniałego mężczyznę. Tymczasem Yoon Hee była już przyzwyczajona do małomówności i niechęci Ji An i starała się, aby jej to jak najmniej przeszkadzało. Chociaż to ona była naprawdę zazdrosna o tę młodą kobietę, która skradła serce jej męża. Ale ponieważ skradła bez podstępu, bez zagarniania go dla siebie, bez narzucania się ze swoją miłością, z pokorą przyjmowała jej zwycięstwo na tym polu.
Teraz, gdy widziała czysty ból Ji An, nawet jej głęboko współczuła i szczerze chciała jej pomóc, wiedząc, że ona może wnieść wiele w przywrócenie Dong Hoon do życia po tym koszmarnym wypadku.
– Obiecuję ci – kontynuowała – że razem z jego braćmi postaramy się, abyś mogła tu bywać, jak najwięcej. Chcesz tego, prawda?
Ji An tylko lekko potwierdziła skinieniem głowy.
– Ja wiem, że Dong Hoon potrzebuje twojego wsparcia i jego bracia też to rozumieją, ale z mama to zupełnie inna historia, więc musimy to precyzyjnie rozplanować. Zaufasz mi jeszcze raz?
Znowu tylko skinienie głowy.
– To teraz jedź z unnie do domu, a ja się tym zajmę. Wszystko poukładamy tak, żebyś była przy Dong Hoon jak najwięcej i swobodnie. Zbierz jeszcze trochę siły i poczekaj. – Yoon Hee uścisnęła ją i się wyprostowała spoglądając znacząco na Jeong Hui.
– Dasz radę już wstać, kochana? – Jeong Hui ścisnęła jej dłoń.
Na to pytanie Ji An odpowiedziała niepewnie podnosząc się z krzesła. Zachwiała się, ale obie kobiety ją podtrzymały troskliwie.
– Dacie radę? – zapytała Yoon Hee.
– Spokojnie, zejdę z nią na dół i zamówię taksówkę. Zabieram ją znowu do siebie, więc się nie martw.
– Dobrze. Daj znać, jak dojedziecie. – poprosiła Yoon Hee.
– Oczywiście. A teraz wracaj do środka, bo mama zaraz tu wyjdzie i zrobi się niezręcznie – zauważyła Jeong Hui.
– Do widzenia! – pożegnała się Yoon Hee – bardzo dziękuję, że przyjechałyście. Szczerze! – dorzuciła zamykając za sobą drzwi sali.