Kilka dni po niespodziewanym, ale ważnym dla niej spotkaniu Park Dong Hoon w kawiarni, Lee Ji An zebrała się wreszcie na odwagę i wysłała do niego sms’a:

„Jestem głodna! Kup mi coś do jedzenia!”

Odczekała kilka sekund i wysłała kolejnego:

„ Żartuję 😊 To ja kupię ci coś drogiego do jedzenia!”

To już nie była ta sama, zamknięta w sobie dziewczyna. Dziś nikt już by nie uwierzył, jak bardzo była kiedyś wycofana, nieufna i zdołowana. Jej pracodawcy i współpracownicy doceniali inteligencje Ji An, jej świetną organizację, kreatywność i życzliwe nastawienie do innych! Tak, tak, nie pomyliłam się, nasza ‘dzikuska’ była uznawana za miłą i – uwaga! – pogodną osobę. Widzieliście przecież, jak jasno i modnie była ubrana podczas tego przypadkowego spotkania z Dong Hoon. On sam na jej widok nie potrafił ukryć ogromnego wrażenia, jakie na nim zrobiła. Pamiętacie? No właśnie. Ale wróćmy do sms’ów.

Dong Hoon był akurat na spotkaniu biznesowym, kiedy nadeszło pierwsze powiadomienie o nadesłanej wiadomości. Telefon leżał obok dokumentów, które omawiał z klientem, więc tylko zerknął na wyświetlacz i… zatkało go! Miał wrażenie, że w jednej chwili cofnął się o kilka lat. Stracił wątek rozmowy i zaczął coś dukać do rozmówcy. Kiedy dotarł drugi sms i jego treść mignęła mu przed oczami, został całkowicie wybity z tematu, co w jego przypadku nigdy się nie zdarzało. Przeprosił klienta informując, że musi natychmiast pójść do toalety.

Niby już ją widział… i rozmawiał z nią, a jednak te dwa sms’y tak bardzo go poruszyły, że nie mógł zebrać myśli. Wpatrywał się w telefon kilka minut, a przez jego głowę przelatywały tak drogie mu wspomnienia. Dobrze, ze w toalecie akurat nikogo nie było, bo, gdy spojrzał w lustro, zobaczył w swoich oczach łzy, a dłoń z telefonem wyraźnie mu drżała.

– Co się ze mną dzieje? – wypowiedział na głos i aż sam się wystraszył. – Przecież to nic wielkiego? Po prostu spotkam się nią, pogadamy, powspominamy… – łudził samego siebie.

Wreszcie zorientował się, że trochę czasu upłynęło i Lee Ji An z pewnością czeka na jego odpowiedź.

– Gdzie i kiedy się spotkamy? – kliknął i wysłał nadal stojąc zupełnie rozbity. – Mam spotkanie. Zatelefonuję do ciebie później. – dorzucił, jak ona, drugi sms.

Obmył twarz chłodną wodą, przeczesał dłonią włosy, wyprostował się i starał się wrócić do klienta z pewną miną. Jednak drżenie w jego wnętrzu nie odpuszczało.

Kiedy Ji An odczytała obie jego wiadomości, zaczęła się zastanawiać, dokąd go zaprosić. Ofert było mnóstwo, jak to w Seulu, ale długo nie mogła się zdecydować. Nie, nie chciała mu ani zaimponować, ani go zaskoczyć. Chciała, żeby to było przyjazne, ciche miejsce z drogim, ale smacznym jedzeniem. Korciło ją bardzo, aby wrócić z nim znowu do Hoogye. Przeszukała internet i w końcu, dzięki wielu pozytywnym rekomendacjom i zdjęciom, które jej się spodobały, wybrała nieznaną sobie restaurację (najwyraźniej nową) „Wrócisz Tu!”. Zaintrygowała i spodobała się ta nietypowa nazwa. Wysłała więc jej lokalizację do Dong Hoon’a i zapytała, kiedy będzie miał czas na ich spotkanie.

Kiedy ten odebrał wiadomość był po spotkaniu i właśnie miał wychodzić z biura swojej firmy. I bum! Kolejny raz został znokautowany. Restauracja, do której chciała zaprosić go Lee Ji An była dosłownie naprzeciwko domu, w którym mieszkał od kilku miesięcy.

– Zrobiła wywiad i dowiedziała się, gdzie mieszkam? – zastanawiał się, bo to było do niej podobne – Eee, niemożliwe… – przekonywał sam siebie. Sam lubił się tam stołować, bo jedzenie było naprawdę pyszne. – Widziała mnie tam? – jego umysł cały czas pracował – Eee, niemożliwe… To na pewno jest przypadek. – ale wciąż trudno mu było uwierzyć w taki zbieg okoliczności.

– Mam wolne popołudnie w najbliższą sobotę. Zaproponuj kiedy. – odpisał.

Ji An się ucieszyła, bo mimo bliskiego terminu udało jej się zarezerwować stoli dla dwojga i… nie musiała długo czekać na spotkanie, sobota była już za dwa dni.

– 15.17, restauracja „Wrócisz Tu!”, stolik na moje nazwisko – dodała gifa z eleganckim posiłkiem i kliknęła „wyślij”.

– 15.17? Co to za godzina? – zdziwił się już nie po raz pierwszy tego dnia Dong Hoon. – Może po prostu źle trafiła palcem – pomyślał.

– Może być. To jesteśmy umówieni – odpisał z windy. Patrzył znowu na swoją twarz w lustrze i nie poznawał jej z tym wyrazem tkliwości, wzruszenia i nadziei. Co się ze mną dzieje? Chłopie! To tylko miłe spotkanie po latach. Tak, jak się kiedyś z nią umawialiście… To nic takiego. Nic takiego! – nie zauważył, że ostatnie zdanie wypowiedział na głos wychodząc z windy. W ogóle mało widział odkąd dostał jej pierwszy sms.

Scroll to Top