fighting!
rozdział 3
Minęły już dwa miesiące, odkąd Park Dong Hoon i Lee Ji An, kazde osobno, ale w tym samym czasie postanowili walczyć o swoje szczęście. Mimo wyjątkowo trudnej sytuacji i okoliczności zdecydowali się na małe kroki w kierunku realizacji swoich obietnic złożonych jeszcze przed rozstaniem i wyjazdem Ji An do Busan.
I słusznie, nie było na co czekać. Małżeństwo Park Dong Hoon i Kang Yoon Hee było tylko fikcją, o której wiedzieli najbliżsi oprócz mamy i syna. Nie było szans na to, by można było odwrócić lub zapomnieć jej zdradę. Takie rzeczy można przebaczyć, ale nie da się pogodzić z tym, że była w ramionach innego mężczyzny, a w tym przypadku Do Joon Young, tak znienawidzonego przez Dong Hoon. To było nie do przeskoczenia. Tak, że ich uczucia stanowiły linię płaską na barometrze miłości. I Dong Hoon uznał, że nie ma już sensu podtrzymywać tej fikcji.
Ta decyzja uwolniła potencjał uśpionych uczuć wobec Lee Ji An, ale problem polegał na tym, że pojawiły się skrupuły związane już nie tylko z różnica wieku, ale z tym, że jego wygląd został zrujnowany przez wypadek i nikt nie mógł zagwarantować, że będzie jeszcze prezentował się atrakcyjnie, a już na pewno nie będzie przypominał wyglądu dawnego siebie.
Mimo tych nowych okoliczności nie poddawał się. Pozwalał Ji An być coraz bliżej i sam czynił nieśmiałe kroki w jej kierunku. Miał za sobą kilka przeszczepów dokonywanych na jego twarzy i szyi, które póki co miały za zadanie przywrócić jako taka ruchomość i mimikę, możliwość mówienia i jedzenia. Terapeuci byli pod wrażeniem jego postępów i zaparcia się w kierunku poprawy tych zdolności.
Co do wyglądu… Nie było dobrze, niestety. To już nie była dawna twarz tak lubiana przez bliskich i znajomych. Zostały z niej właściwie tylko oczy, reszta była jedną wielką blizną po doznanych obrażeniach. Nikt mu o tym nie mówił, ale Dong Hoon sam nie rozpoznawał siebie w lustrze. Codziennie rano, gdy w nie spoglądał, musiał sobie kilka razy powtarzać:
– To nic wielkiego! To nie jest takie ważne…
Jego mama czasem popłakiwała z tego powodu, bracia starali się nie zwracać na to uwagi, podobnie, jak przyjaciele. Gorzej było z jego synem, dla którego nowy wygląd taty był trudny do akceptacji. Yoon Hee zapisała go nawet z tego powodu na terapię, aby chłopiec uporał się z tą ewidentną traumą. Nie powiedziała jednak o tym mężowi. Postanowiła, że już nie sprawi mu nigdy żadnych przykrości, ani nie przysporzy problemów i mocno się tego trzymała. Co nie zmienia faktu, że ze szczerym bólem patrzyła na tę obcą, zdeformowaną twarz.
Park Dong Hoon był już po pierwszych konsultacjach co do korekty wyglądu twarzy za pomocą operacji plastycznych. Yoon Hee wynalazła i umówiła go z najlepszą kliniką specjalizującą się w korekcie po takich traumatycznych wypadkach. Pierwsza z nich miała się odbyć już za tydzień, na co wszyscy czekali z nadzieja, ale i z domieszką obawy. Jak to zwykle bywa przy oczekiwaniu na operacje.
Sam Dong Hoon miał pozytywne nastawienie. Uznał, że najgorsze ma już za sobą i teraz może być już tylko lepiej. Skutecznie wspierała go w tym Ji An, która kompletnie nie zważała na jego wygląd. Dla niej liczyła się tylko jego osobowość, serce, delikatność i wrażliwość, które pokochała już od tak dawna. A twarz… No cóż… to tylko powłoka. Bardziej doceniała jego spojrzenie, którym umiał wyrazić swoje tak głębokie uczucia, a teraz było ono tym mocniejsze, że już nie musiał zachowywać dawnego dystansu.
Tak, tak, nasz Dong Hoon nauczył się pokazywać jej jawnie, co do niej czuje i było mu z tym naprawdę cudownie. Ale o tej przemianie napiszemy sobie trochę później.