k-drama.pl

Dawno z taką przyjemnością i wzruszeniem nie oglądałam żadnego filmu czy serialu, jak oba sezony „Hospital Playlist”!

 

Uwielbiam scenariusze, gdzie autor nie wymyśla i nie pokazuje złych postaci i zła w ogóle. uważam, że mamy go w realnym życiu wystraczająco dużo… za dużo! Po co jeszcze je kreować.

Ktoś odpowie pewnie: dla emocji, dla ciekawej akcji lub jeszcze coś podobnego. Naprawdę?! Nie umiemy już stworzyć nic ciekawego i emocjonującego bez zła, jako antagonisty? Otóż nie! I ten serial jest doskonałym przykładem, że mam rację.

 

 

 

W prawdziwym życiu mamy za dużo złych ludzi i złych wydarzeń. Dlatego twórzmy raczej coś dobrego i pięknego. Emocje i napięcie budujmy z naszych zmagań w walce o dobro, o miłość, o piękno. Droga do tego jest trudna i pełna wyrzeczeń, samozaparcia, upadków.

Tak właśnie dzieje się w tym serialu. Piątka głównych bohaterów, młodych lekarzy, zaprzyjaźnionych od lat studiów wciąga nas w swój fascynujący świat. Możliwe, że jest on wyidealizowany, ale tak ma być! Mamy dążyć w górę, a nie w dół.

„Hospital Playlist” jest pełna ciepłych uczuć, pragnień, marzeń, walki o życie ludzkie, walki i miłość i przyjaźń. Jej przekaz jest bliski każdemu widzowi i wlewa w serce dużo pozytywnych drogowskazów i wiary w człowieka.

Nie męczy nas spektakularnymi scenami walk, nie epatuje agresją, krwią, seksem. Jeśli pojawia się jakiś ból, to dotyczy smutku choroby, umierania, naturalnych komplikacji w kontaktach międzyludzkich. A wszystko pokazane tak, aby krzepić i pokazać pozytywne rozwiązania.

No tak… idealny przekaz… No i dobrze! Ja na przykład tego potrzebuję! A Wy?

 

Ale ile ja się uśmiałam z przekomarzań bohaterów i bójek, z wokalistki, co fałszuje, jak z nut, z genialnego U-ju i cudownie delikatnej Ik-sun od gołębi.

Tak, że tego… chcecie idealnego serialu? „Hospital Playlist” spełnia ten wymóg i jest… o dziwo! na Netfliksie.

 

Scroll to Top